Zaloguj

Zaloguj się na konto

Użytkownik *
Hasło *
Zapamiętaj moje dane

Część 46: THE TIGER AND DONKEY's STORY

Część 46: THE TIGER AND DONKEY's STORY - 5.0 out of 5 based on 1 vote
1 1 1 1 1 Ocena 5.00 (1 głos)

46 - THE TIGER AND DONKEY's STORY

 

Brygada szykowała się na kolejną przygodę. To znaczy: wszyscy leżeli na podłodze ew. meblach i czekali na przypływ energii po ostatniej imprezie z funduszu policyjnego. Pożądnej imprezy raczej nie było, większość kasy poszła na amunicję, ale za resztę kupili parę butelek. Co więcej, postanowili poeksperymentować i w jednej z nich rozpuścili LSD i amfe zrabowaną Pedzio'wi. Każdy pociągnął łyka i odleciał. Pozostałe butelki pozostały nietknięte. Ciężko więc to nazwać imprezowaniem, skoro wszyscy odpadli tuż na początku... No, ale teraz zaczęli się budzić.
Przypomnijmy: dwie przygody wcześniej mieli zamiar kogoś obrabować, lecz nie mieli amunicji. Teraz mają amunicję i nawet samochód. Ciekawe co z tego wyniknie. Serio, nawet ja jeszcze nie wiem. Ale do rzeczy. Pierwszy obudził się Puchatek. Otworzył oczy, rozejrzał się, i zaczął biegać po pokoju wymaCHUJąc rękami i powtarzając słowo: "ćwir". Następny zbudził się Kłapouchy. Jako że miał twardy łeb nawet nie zostały w nim ślady tripa. Popatrzył jak Puchatek przebiega przed nim raz, drugi i trzeci. Za czwartym nie wytrzymał. Wziął leżącą na podłodze nogę od stołu i przypierdolił Puchatkowi tak, że ten wywinął orła i przypierdolił w ziemię.
-Kurwa. - powiedział Kłapouchy i podszedł do leżących na podłodze butelek. Odkorkował jedną. Ten dźwięk obudził Tygryska.
-Sso jee.. - wymruczał niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu. Oprzytomniał gdy zobaczył Kłapouchego pijącego wino. Wstał i podszedł do niego. Wziął butelkę i odkorkował po cichu (jeszcze ktoś usłyszy...). Wziął jednego łyka i spytał kłapouchego
-Siema stary, kiedy wstałeś?
-Ano jakoś tak przed chwilą. Przede mną wstał Puchatek, ale chyba miał jeszcze tripa i zapierdalał po pomieszczeniu udająć ptaka.
-Ptaka znaczy chuja?
-Nie, kurwa ptaka, znaczy takie stworzonko co zapierdala po niebie. Biegał, machał skrzydełkami i ćwierkał.
-Ten to kurwa ma tripy odjebane. A pamiętasz co pierdolnęliśmy Królikowi ZŁEGO tripa?
-Ooo kurrwa, to było stary zajebiste. Zawsze marzyłem żeby się wysrać komuś na ryja.
Nagle obudził się Prosiaczek i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wstał i zaczął zapierdlać po pokoju machając rękami i ćwierkając. Tygrysek popatrzył na Kłapouchego. Ten schylił się, podniósł nogę od stołu i gdy Prosiaczek przebiegał po raz piąty zapierdolił mu tak mocno, że ten wyjebał o ścianę i upadł na placy na podłogę. Po chwili podniósł głowę i spytał
-Sso siee tu sieejee...?
-Witaj wśród żywych. Chodź se pierdolnij mózgotrzepa. - zaproponował mu Tygrysek
-Łyykniem bo odwyykniem.. - powiedział Prosiaczek i powoli zaczął wstawać. Jak skończył równie powoli zaczął iść w stronę Kłapouchego i Tygryska. Kłapouchy odkorkował i podał mu butelkę. Ten zaczął łapczywie pić.
-Widzisz? Najlepszy sposób na tripa: chińska narkoza i herakles - powiedział Tygrysek i obydwaj zaczęli się śmiać. Prosiaczek nawet tej uwagi nie dosłyszał. Gdy wysuszył butelkę, powiedział drżącym głosem:
-JJEESZCZCZEEE... - i wziął kolejną. Wrócił do picia.
-To jakie plany na dzisiaj? - spytał Tygrysek - Chyba nie będziemy cały dzień siedzieć w chacie...
-No kurwa raczej nie. Warto by było komuś zapierdolić i zarobić na nowy towar.
-To co, idziemy? - spytał Tygrysek.
-A oni? Przecież ich nie zostawimy samych...
-Stary, kurwa instynk macierzyński ci się odezwał - powiedział se śmiechem Tygrysek.
-Jaki kurwa instynk, jak się obudzą i nie będzie wina to rozpierdolą tę chałupę.
-No... w sumie racja. Ale jak nie kupimy wina to go nie będzie. I rozpierdolą tę chałupę.
-Kurwa, gadasz z sensem. - powiedział Kłpouchy i łyknął wina. - To co robimy?
-Wiesz co... idziemy. Przynajmniej będziemy mogli mówić że staraliśmy się. PROSIACZEK!
-Czego urrwa? - spytał Prosiaczek
-Jak zaczną się budzić to powiesz im że pojechaliśmy po towar. - powiedział Tygrysek - Niech tu czekają.
-Łookii...
Kłapouchy z Tygryskiem wzięli broń i wyszli z domu. Weszli do samochodu. Kłapouchy ładował megaobrzyna. Tygrysek włożył kluczyki do stacyjki. Przekręcił. Wcisnął gaz. Auto jak zwykle wyrwało. Ekipę wcisnęło w fotele. Tygrysek jak zwykle ostro zapierdalał. Jechali przez las ze sporą prędkością. Co chwilę rozpaćkiwali jakiegoś kurwa wiewióra albo coś w tym stylu. Oczy im się powiększyły gdy zobaczyli mostek na horyzoncie. Jak wszyscy wiedzą mostek w lasku jest taki... łukowaty jakby i jest taką fajną wyskocznią. Gdy Tygrys to zobaczył przycisnął gaz i nacisnął niebieski guziczek na kierownicy. Samochód przyspieszył z 200MPH do 315MPH. Gdy z tą prędkością najechali na mostek było już pewne: albo nauczą się latać albo przypierdolą w tamte drzewko. Ale Tygrysek Zdjął pokrywkę sekretnego, czerwonego guzika i w locie go przycisnął. Z tyłu błyskawicznie wysunęła się gigantyczna rura wydechowa i zaczął się z niej wydobywać ostry ogień. Był to silnik turboodrzutowy. Samochód znowu zaczął nabierać wysokości. Po 5 sek. przestał. Ale zadanie spełnione: drzewo przeskoczone. Byli na takiej wysokości że z powodzeniem widzieli cały lasek i wiochę do której zmierzali. Warto zaznaczyć że następnego dnia we wszystkich miejscowych i paru ogólnokrajowych gazetach pojawiły się zdjęcia UFO, czyli tego auta. Tymczasem Tygrysek i Kłapouchy lecieli w kierunku tej wsi. Kłapouchy zszokowany myślał że to już koniec. Tygrysek nacisnął biały guziczek widoczny na kokpicie. Otworzyły się dwa spadochrony, z tyłu i na dachu. Samochód spokojnie opadł na ziemię. Tygrysek wrócił do jazdy. Nagle Kłapouchy spytał:
-Starry, kurrwa, skąd to się wzięło?!
-Heh, jak wy imprzowaliście ja obszukiwałem auto. I znalazłem małą książeczkę. I tam było wszystko. Niezłe, co?
-No kurwa zajebiste. Co dalej planujesz?
-Jedziemy do jakiegoś domku i okradamy go. Wpierdalamy się, mordujemy wszystko co się rucha, tfu znaczy rusza i kradniemy co się da.
-Aha. Plan trochę skomplikowany, ale niezły. A może przelecimy jeszcze właścicieli?
-A co ty kurwa pedał jesteś że właścicieli będziesz gwałcił?
-Nie no miałem na myśli żeńską grupę włąścicieli.
-Nieee, lepiej nie. Innym razem. Nie ma na to teraz czasu. Chłopaki tam umierają.
-Dobra, rozumiem. Ale wpadniemy tu jeszcze?
-No kurwa jasne, tylko zaopatrzenie zawieziemy i wracamy. Musimy jeszcze się... - przerwał robiąc gwałtowny zakręt - ...kopsnąć w parę miejsc. Wiesz, do mechanika i takie tam. Najtrudniej będzie z paliwem rakietowym.
-Eee, to można je samemu zrobić.
-Jak?
-A znam takie fajne metody.
-Nieee, nie pozwolę na rozpierdolenie mojego domku. Ani tego autka. Zapierdolimy na lotnisku. Poza tym... - dodał z uśmiechem - chcę jeszcze coś przetestować. - po tych słowach zachamował. Wyjechali już ze wsi. Ostatni domek. Wyszli i odbezpieczyli broń. Wbili się do domu. Zastali tam całkiem niezły squad: parę staruszków (znoowu), parę dorosłych (rodzice) i dwie szesnastoletnie bliźniaczki jednojajowe. Niestety się spieszyli więc zdążyli tylko wystrzelać wzystkich mieszkańców i przeszukać dom. Przeszukanie wyglądało standardowo: wbijali się do pokoju, zabierali kase i kosztowności, a następnie, jak skończyli, wyszli, weszli do samochodu i wrócili do domu. A raczej do Babajagi. Niestety nie miała już klasycznego Heraklesa, ale miała Hierakljesa, ruską podróbkę za 6,50. W domu znaleźli równo 6500 więc kupili 100 butelek, wrzucili do auta i pojechali do domu. Tym razem było dość spokojnie. N2O i paliwo rakietowe się wyczerpały. Reszta ekipy jeszcze spała, tylko prosiaczek leżał w kącie i bełkotał. Zostawili wino i pojechali dalej. Wrócili na temten koniec wsi. Napadli drugi dom. Niestety byli tam sami faceci: dziadek, ojciec i 5-cio letni synek. Zabili ich w kolejności odwrotnej niż wyliczyłem. Ten do był naprawdę chojny. 10000 zł i trochę kosztowności. Pojechali do Rycha - najlepszego mechanika jaki jest w mieście niedaleko tej wsi. Tam też jest np. stadion. Mechanik załadował butlę co kosztowało 3000. Następnie skierował na lotnisko (też w tym mieście). Tam, zakradli się do magazynu i ukradli ogromne ilości paliwa: pięć razy więcej niż im potrzeba. Starcza to na jakieś 10 odrzutów. Potem wyjechali na pas startowy. Kłapouchy zdziwiony spytał:
-Wiesz stay... ja rozumiem że ten samochód ma napęd odrzutowy. ALE ZA CHUJA NIE POLECI BEZ SKRZYDEŁ!
-Masz rację. - powiedział Tygrysek i nacisnął przycisk na kokpicie. Po bokach, tuż nad progami wysunęły się błyskawicznie sporej wielkości skrzydła. Klapa bagażnika ułożyła się w ogon samolotu. - A teraz?
-O żesz ty kurwa ja pierdole! - powiedział spokojnie Kłapouchy. Tygrysek przez chwilę kombinował przy kokpicie. Wysunął komputer pokładowy. Wpisał jakąś komendę. Na masce wysunęły się dwa fajne wloty powietrza. Kolejna komenda. Nic się nie stało.
-Przekierowałem parę rzeczy. Teraz można lecieć - powiedział Tygrysek i wcisnął pedał gazu do deski. Samochód wyrwało kilkakrotnie mocniej niż zwykle. Błyskawicznie nabierał prędkości. W końcu Tygrysek nacisnął niebieski guziczek. Pas się prawie skończył. Na szczęście ta dopałka spowodowała uniesienie się maszyny. Trochę potrwało nanim Nitro się skończyło. Jak to się stao Tygrysek przestawił napęd na odrzutowy. Pojazd jeszcze bardziej przyspieszył. Lecieli nad miastem, potem nad wsią. Obserwowali za sprawą kamer w podłodze, jak ludzie się na nich patrzyli. - Kłapouchy, zapnij pasy. Mam złe przeczucia.
-CO JEST!?!?!? - spytał przerażony Kłapouchy.
-Nie mogę sterować, coś się spierdzieliło. Zaraz wylecimy na orbitę. powiedział tygrysek. - Muszę nas katapultować... - Kłapouchy zapiął pasy - Już? Dobra, odpalam!! - powiedział i nacisnął guziczek. Autem zatrzęsło. Fotele i bagażnik gwałtownie wyrzuciło. Wystrzeliły w powietrze trzy spadochrony. Tygrysek patrzył ze smutkiem jak ich przepiękny pojazd eksploduje w powietrzu. Eksplozja była ogromna. Była tam cała masa paliwa rakietowego. Po jakimś czasie wylądowali. Byli w stumilowym lesie, ale żaden z nich nie orientował się w jakim konkretnie miejscu. Żaden jeszcze tu nie był. Strasznie gęsta roślinność i wysoka temperatura sprawiały wrażenie puszczy, ale spokojnie czytelnicy: to był stumilowy las. Z wysokości lotu było prawie wszystko widać. Tygrysek i Kłapouchy podeszli do bagażnika i wyjęli zawartość. Megaobrzyn, zapas amunicji i kałach z zapasem. Wyruszyli w drogę powrotną. Przedzierali się przez krzaki, szli przez bagna z broną nad głową i inne takie. Po czterech godzinach błądzenia zobaczyli piwną górkę. Zaczęli biec. Gdy dobiegli, Tygrysek zawołał - Jo babajagi!
-Jo, whasap? - spytała z wnętrza domku babajaga. Po chwili wyszła. - Co podać?
-Dwie butelki ruskiego na krechę.
-Wiecie panowie... kryzys, kredyt umarł i w ogóle, ale wyglądacie tak, że gdybyście mnie poprosili o moją żonę to bym wam dała. Poczekajcie. - powiedziała i weszła do domku. Tygrysek popatrzył niepewnie na Kłapouchego
-Żonę? - spytał. Po chwili wyszła Babajaga. Dała im wina. Chłopaki poszli do domu. Po drodze wypili wina. A w domu wszyscy biegali i machali rękami ćwierkając. Kłapouchy nie wytrzymał. Też zaczął biegać i machać rękami. Tygrysek też nie wytrzymał. Zasnął.

KONIEC CZĘŚCI 46

Ps. Już wiem jak się skończy! Powiedzieć wam? :-)

Autor: Max "DJ Max" King

POZDROWIENIA DLA: ZSZIL w Zgorzelcu; Kumpli w Bornem Sulinowie a w szczególności Fu-Fej'a, Stysia, Grachy, Kaczora, Gunego, Śmiecia, Ganjiego oraz Kumpla ze szczecina, Ryziola, Dla wszystkich pięknych dziewczyn, dla wszystkich kombinujących, dla wszystkich intoxynujących, oraz w hołdzie wielokrotnie znieważanemu oraz bezpodstawnie krytykowanemu autorowi podstawki, czyli dla A. A. Milne, autora książki Chatka Puchatka.

Sonda

Czy byłeś chory na COVID-19?

Tak - 21.7%
Nie - 54.2%
Być może - 24.1%
Głosowanie w tej sondzie zakończyło się