Seria Hitman, która gości już na monitorach od ponad 6 lat, to bez wątpienia jedna z najlepszych sag w historii gier, a charakterystyczną łysinę Tobiasa Reipera z kodem kreskowy rozpozna pewnie każdy z daleka. Pierwszą część, Codename 47, zapomnieć nie sposób, choćby z powodu frustracji jaką wywoływała, spowodowaną wysokim poziomem trudności, brakiem możliwości zapisu gry podczas misji. Ale mimo tego że potrafiła doprowadzić do białej gorączki, kończyło się ją z wypiekami na twarzy, a historia powstania naszego agenta była bardzo ciekawa. Ponad 2 lata kazano nam czekać na kontynuację o podtytule Silent Assassin. I po raz kolejny gry nie dało się zapomnieć i to nie tylko z powodu ciekawych misji, ale w końcu czuło się satysfakcję z wykonania misji w sposób cichy. W jedynce cos nie wychodziło, to wyrżnięcie wszystkich w pień nie sprawiło problemów, tu za to sprawiało i to duże. Poza tym Hitman 2 miał jedną z najlepszych opraw dźwiękowych, a ta towarzysząca misjom w Rosji, była tak doskonała że czasami stawałem w miejscu byle tylko jej posłuchać. Półtorej roku po dwójce przyszła część kolejna, Hitman : Contracts. I znowu twórcy stanęli na wysokości zadania, tworząc cudo, a przeróbka misji z części pierwszej mi nie przeszkadzała. Kiedy o agencie 47 znowu zrobiło się cicho, w końcu wydano czwartą część, Blood Money.
Zanim się rozpiszę o samej grze, trochę o polskim wydaniu. Na spolszczenie nie narzekam, a prezent w postaci drugiej części również przypadł mi do gustu. Tyle że grę można było zamówić w Polsce pod koniec maja, wtedy też miała miejsce premiera światowa, ale pudełko z grą otrzymałem dopiero 3 miesiące po premierze światowej. I się pytam czemu, przecież tekstów w grze do tłumaczenia za dużo nie było, co więcej premiera była planowana na połowę czerwca, więc czemu spragnieni nowego Hitmana gracze musieli tyle czekać. Dobijało mnie to, że piraci szczęśliwie rozpisują jaka to gra jest świetna a ja musze czekać w nieskończoność. Złość trochę osłabła jak zobaczyłem w paczce 2 gry, ale niesmak pozostał, następnym razem radziłbym trochę się streszczać.
Fabuła w Hitmanach może nigdy szczególnie ambitna nie była, ale w czwórce twórcy się popisali, nie ma co. I to jak najbardziej na plus. Przed każdą misją obserwujemy rozmowę pomiędzy dwoma panami, z czego jeden sprawia wrażenia osoby, która usiłuje złapać naszego bohatera w sidła. A że do roli zwierzyny przyzwyczajeni nie jesteśmy to i w grze pod koniec robi się naprawdę ciekawie, bo zaczyna się polowanie na naszego myśliwego a podczas wędrówki po swoim lesie pełnym zwierzyny, na którą dostajemy zlecenie odwiedzimy między innym hacjendę w Chile, zamknięte wesołe miasteczko, operę w Paryżu, zabawę w środku miasta, przyjęcie bożonarodzeniowe, wesele, popływamy sobie po Missisipi, odwiedzimy kasyno, złożymy wizytę w Białym Domu i w pewnym przytulnym szpitalu. Po przyjrzeniu się dokładnie menu można wywnioskować, że pod koniec gry giniemy, ponieważ leżymy trupem w jakby kościele, wokół żałobnicy i można się domyślić kto za tym stoi, jednak to, co zobaczyłem w ostatniej misji po prostu wbiło mnie w krzesło. Takiego zakończenia nikt się chyba by nie spodziewał i zapewne kilka osób te zakończenie przegapiło i odeszli od monitora po ujrzeniu napisów końcowych. Jeśli jesteś jedną z tych osób, która pożegnała agenta 47 leżącego trupem, powróć do gry jeszcze raz i zobacz czy czasem nie da się tego odwrócić. Może zobaczysz inne zakończenie, z resztą już i tak za dużo powiedziałem, ale po prostu to jest tak doskonałe że aż nie da się o tym nie pisać, to trzeba zobaczyć. Normalnie przez chwilę to nawet się śmiałem i nie wierzyłem w to co się dzieje. Podsumuje to tak, dla takiego zakończenia warto tą grę przejść, warto wydać na nią kasę bo nie jeden scenarzysta filmowy pozazdrościłby twórcom pomysłu.
Aspekt ekonomiczny powrócił do Hitmana i jest całkiem niezły. Ot za bardzo narozrabialiśmy w misji i interesują się nami służby bezpieczeństwa ? Biedni nie jesteśmy, za spokój możemy trochę zapłacić, a co nam tam. Agencja płaci nam na tyle dużo że możemy zadbać o spokój w czasie misji i nikt naszych wybryków z poprzedniej przygody pamiętać nie będzie. A agencja płaci nam za zabijanie nie byle kogo, tylko samych ważnych szych ze świata biznesu i polityki. Później, już nie na zlecenie agencji ale pewnej zaufanej osoby, musimy zapobiec spiskowi przeciwko prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Trąci to trochę o fabułę drugiego sezonu serialu "24 godziny" ale już się przyzwyczaiłem to nawiązań to filmów w tej serii, w końcu ostatnia misja w trójce, była żywą kopią słynnego "Leona Zawodowca". Ale co możemy za kasę jeszcze kupić, bo zaczynam pisać nie o tym co trzeba. Szczególnie zwróciłbym uwagę na możliwość ulepszeń naszego standardowego ekwipunku. Tabletki przeciwbólowe, strzykawka z adrenaliną, mocniejszy pancerz, ulepszony wytrych przydadzą się na pewno, szczególnie profesjonalistom, którzy na misję nie zabierają żadnej broni palnej, co całkiem uprzyjemnia rozgrywkę, przynajmniej dla mnie. W standardzie mamy do dyspozycji lornetkę, wytrych, monetę do odwracania uwagi wrogów, osławioną już garotę, oraz po dwie strzykawki z trucizną oraz z czymś jakby środkiem usypiającym. I powiem że to w zupełności wystarcza, czasem można zabrać nasz klasyczny pistolet po upgreadzie. Do ulepszeń żelastwa typu pistolety, strzelby czy karabinki snajperskie należą takie bajery jak, mocniejsze naboje, celownik laserowy, lepiej tłumiący dźwięki strzałów tłumik i masa innych. Swoją drogą to jedna z niewielu gier, w których mamy możliwość stworzenia shotguna z tłumikiem. Jednak są pewne ograniczenia w stosowaniu ulepszeń, a blokować nas może brak kasy lub brak postępów w grze, bo niektóre części odblokowujemy wraz z kolejnymi etapami wędrówki po naszym lesie. Na misję natomiast oprócz broni z naszego schowka, zabierać to, co udało nam się zabrać z którejś z poprzednich wycieczek.
Podczas polowania nad zwierzynę natrafimy na innych mieszkańców wśród nich obrońców praw zwierząt, czyli ochronę naszych celów oraz mnóstwo cywili, którzy krzyczą o byle co, biegną od razu się skarżyć ochronie lub policji. I to właśnie cywile mi sprawiali najwięcej problemów, bo zobaczą broń w naszej ręce i jeżeli nie mamy stroju ochrony to albo musimy go zabić w biegu, wczytać poprzedni zapis gry lub stanąć do walki z ogromem przeciwników, bo o ile zwykle ochroniarze stoją dwójkami to po alarmie zjawia się ich koło dwudziestu. To samo jak chcemy wytrychem otworzyć drzwi, ot cywil widzi że się schylamy do zamka i już na skargę biegnie. Nie można więc ich bagatelizować, bo jak zaczną się drzeć to inną najłatwiejszym sposobem jest walnąć ich z dyśki lub poczęstować ołowiem. Inteligencja strażników jest całkiem niezła, kiedy widzą że w ich stroju podążamy my, spoglądają podejrzliwie, drapią się po brodach lub czasami nawiązują kontakt z bazą tak jakby nas sprawdzali. W końcu łysi faceci często sprawiają problemy, szczególnie gdy mieszkają w Polsce, mają szerokie karki i siedzą ubrani w dresik, z piwkiem pod sklepem. Na szczęście Eidos nie udał na tyle i dalej łazimy w nienagannym garniturku, czasami z potrzeby zabierając ubranie, którejś z naszych ofiar.
Nowości w grze trochę się pojawiło tak więc zaczniemy od nowych umiejętności naszego agenta. Od teraz możemy, w końcu chciałoby się powiedzieć, włazić po rurach, chodzić po gzymsach, przeskakiwać z balkonu na drugi, chociaż to pojawiło się w misji w hotelu w Budapeszcie w pierwszej części, ale potem zanikło. Możemy brać innych jako żywą tarcze, chociaż nie wiem czy czasem nie można tylko brać cywili, bo mi tylko z cywilem się to udało. No jest też rzucanie monetą w celu odwrócenia uwagi przeciwnika, a to już nawiązanie do rzucania butelkami i puszkami w Splinter Cell. Poza tym możemy chować się po szafach i tam nasz myśliwy czai się jak w krzakach na polowaniu i oczekuje na ofiarę. Co do ofiar to możemy je chować w zamrażarki, śmietniki i inne wielkie pojemniki. Szkoda że można tam schować tylko po jednym ciele, ale w końcu Agent 47 to dżentelmen i nie pozwoli aby ciału, nawet martwemu, było za ciasno. Kończąc wątek nowości należy wspomnieć o możliwości odbierania broni przeciwnikowi, gdy ten nam nią grozi, uderzania z tak zwanej dyśki, popychanie innych, pomaganie im w wypadaniu przez okno, a nawet twórcy wysłali Reipera do szkółki bokserskiej bo powoli uczy się używać pięści. Interesujące jest też okienko podsumowujące misję, w której otrzymujemy rangę za wykonana misję. Wymarzony status to Cichy Zabójca, ale aby go osiągnąć trzeba się nieźle postarać. Aby to zrobić musimy tak wyeliminować cele, aby wszystko wyglądało na wypadek, a jedyne ofiary mogą zostać co najwyżej otrute lub uśpione. Poza tym trzeba wyjść w stroju w którym zaczęliśmy. Widocznie agencja daje nam taka wypłatę że nie stać ich na nowe stroje dla agentów i jeżeli zostawimy garniak to nam potrącają okrągłe 5000 baksów.
Króciutko wspomnę o oprawie gry. Ave Maria który rozlega się w menu podczas obserwacji naszej trumny sprawia że można poczuć się jak na pogrzebie. Swoją drogą jest to jedne z najlepszych menusów w grach komputerowych. Za muzyką stoi niejaki Jesper Hyde, laureat wielu nagród, które otrzymał właśnie za muzykę do gier. Silnik graficzny to używany już kolejny raz Glacier. Po raz kolejny bardziej rozbudowany i zmodyfikowany do granic możliwości dzięki czemu mamy niesamowicie dopieszczoną grafikę z wieloma dodatkowymi efektami. Wymagania gry nie sprawiają szczególnych problemów, przynajmniej w wersji 1.2 którą posiadam. Ponoć w wersji 1.0 zdarzają się przycięcia i to spore, ale ja testowałem już wersję połataną, więc i ta będę oceniał.
Przed podsumowaniem jeszcze parę słów o wadach gry. Jeżeli jesteśmy w połowie misji i się nam znudzi, nie możemy liczyć że jeśli zapiszemy grę to potem będziemy ja mogli wczytać od tego momentu. Trzeba zaczynać od początku i to największa bolączka nowego Hitmana. Inne wady to typowe drobiazgi, których żadna gra się nie wystrzega, chociaż powtarzające się znowu przenikanie ciał leżących w stosie może denerwować. Dobrze że nie ma czegoś takiego jak w jedynce, kiedy to stojąc przy ścianie chcieliśmy się wychylić w stronę ściany, głowa 47 wpadała w mur i tkwiła w nim kilka sekund. Ale na szczęście tamtego już nie ma. Niektórym problemy może sprawiać poziom trudności, szczególnie nowicjuszom w tej serii. Ja problemów nie miałem i grę ukończyłem w około 12 godzin, ale osoby nie czujące się pewnie w świecie łysego zabójcy, niech zabiorą się od przechodzenia na niższym poziomie trudności bo inaczej przeciwnicy dadzą im się we znaki. Dodam też, że choć dla zaawansowanych graczy te 12 godzin powinno wystarczyć na tak kilka dni grania, Hitman tak wciąga, że ja na przykład ukończyłem ją w dwa dni. Gra wsysa tak, że zapomina się o całym świecie.
Podsumowując, Krwawa Forsa to kolejna znakomita odsłona tej serii, która z każdą częścią staje się coraz lepsza. Znowu misjom towarzyszy ogromna swoboda, a każdy element gry jest bardzo dokładnie dopracowany. Nie ma co dłużej pisać, w to trzeba zagrać. Bo to póki co najlepsza odsłona zabawy w myśliwego w garniaku. Do zobaczenia w następnej części, bo z pewności jeszcze nie jeden las zostanie oczyszczony ze zbędnej zwierzyny. Głęboko w to wierzę.
Zobacz jak mieć swój własny avatar w komentarzu.