Zaloguj

Zaloguj się na konto

Użytkownik *
Hasło *
Zapamiętaj moje dane

Medal of Honor: Pacific Assault - recenzja gry

Medal of Honor: Pacific Assault - recenzja gry - 4.8 out of 5 based on 18 votes
1 1 1 1 1 Ocena 0.00 (0 głosy)
Medal.of.Honor.Pacific.Assault.recenzja.gryMedal of Honor : Pacific Assault - recenzja gry

 

Serię MoH zna chyba każdy miłośnik gier FPP. Jedną osób, które doprowadziły do powstania tej serii był sam Steven Spielberg, który po nakręceniu słynnego „ Szeregowca Rayana” wpadł na pomysł stworzenia gry o tak szerokiej tematyce, jaka jest Druga Wojna Światowa. Pierwsze części pojawiły się na konsolę, na PC zadebiutowała ona pod koniec 2001 roku grą MoH : Allied Assault. Gra odniosła nieprawdopodobny sukces, a etap na plaży Omaha do dziś uważam za jeden z najlepszych fragmentów w grach komputerowych. Od tej premiery zaczęła się prawdziwa mania na gry wojenne na PC. Już MoH: AA rywalizowało z Return to Castle Wolfenstein i według większości wyszła z tej walki zwycięsko pod względem singla, natomiast multiplayer był daleko w tyle za tym z RtCW. Kiedy szum trochę opadł, twórcy wypuścili zaskakująco krótki, ale mimo to bardzo dobry dodatek Spearhead. Przed początkiem prac nad drugim dodatkiem, Breaktrough, większość zespołu tworzącego MoH: AA opuściło swoich pracodawców i stworzyło Call of Duty, które miażdżyło pod każdym względem MoH: AA. Nowi twórcy Medal of Honor, musieli skontrować mocnym uderzeniem i stworzyli MoH: Pacific Assault.

 

Początkowo były obawy o jakość rozgrywki, szczególnie po nieudanym, drugim dodatku do poprzedniej części. Dodatkowo, gra była tworzona na przestarzałym silniku, więc nie obiecywano sobie po niej zbyt wiele. I już pierwszy kontakt z grą potężnie zaskakuje. Otóż gra nie zaczyna się w Pearl Harbor, jak to sobie wszyscy wyobrażali, tylko na Tarawie, miejscu gdzie grę mieliśmy kończyć. Zamysł twórców był ciekawy, nasz bohater ginie na Tarawie, po czym wysłuchujemy kilku wspomnień i przenosimy się do obozu treningowego. Jest to powielenie tego co widzieliśmy w Call of Duty, tyle że tam trening dało się przejść w 3 minuty, tu twórcy chcą nas dokładnie zapoznać ze wszystkim co spotkamy w grze. A trochę do oswojenia mamy, bo o ile strzelanie jest czymś banalnym to nad dokładnym ostrzałem moździerzowym musimy już potrenować chwilę.

 

Po treningu trafiamy do Pearl Harbor, dziwnym zbiegiem okoliczności, akurat w dniu ataku Japończyków. Baza jest starannie dopracowana, widzimy ludzi grających w piłkę, ćwiczących marynarzy, czy też odpoczywających żołnierzy, czytających gazety. Ale wszystko radykalnie się zmienia z momentem ataku, gra od razu przybiera na szybkości, nasz kierowca gna niczym szalony, uciekając przed samolotami wroga, wszędzie latające szczątki, wybuchy, tonące okręty, zamieszanie, medycy, ranni, prawdziwa wojna ! Potem trafiamy do miejsca typowego dla wojny na Pacyfiku, na tropikalną wyspę, okupywaną przez wroga. Musicie się przygotować na skradanie po dżungli z karabinem, łażenie po bagnach, patrole w deszczu i upały. To nie jest Normandia, gdzie idziemy przed siebie, czyszcząc wszystkie domy po drodze, czy las w Ardenach. Tak wyglądała wojna na Pacyfiku, lądowanie na wyspie, szybkie jej zajęcie i skok na następną. I MoH: PA znakomicie odzwierciedla te realia. Ale żeby nie było za nudo twórcy zaserwowali nam przemiła wycieczkę na Guadalcanal i jeżeli kogoś znudziły spacery po dżungli, tu na pewno się przebudzi. Bitwa o lotnisko Hendersona jest równie spektakularna co plaża Omaha z Allied Assault. Tu wszystko latam, rozpada się, nie wiadomo gdzie przyjaciel, gdzie wróg, zamieszanie niesamowite. Potem znowu dżungla, misja powietrzna i w końcu, najlepsza część gry, Atol Tarawa, ponownie. Jeszcze przed premierą gry liczyłem, że będzie w niej albo inwazja na Atol Tarawa, albo zajmowanie Iwo Jimy. Co do pierwszego nie myliłem się, szkoda że Iwo Jimy nie zdecydowano się umieścić, byłaby to z pewnością najlepsza misja w grze. I tym razem mamy już dynamiczne misje do końca gry, a zdobywanie atolu jest niezwykle przyjemne.

 

Pora napisać coś o zmianach w rozgrywce. W końcu wprowadzono kucanie, walkę kolbą i dokładne celowanie przez muszkę i szczerbinkę. Następną nowością jest możliwość dowodzenia oddziałem, co prawda ograniczona tylko do poleceń : ruszać się, zbiórka, osłona ogniowa i wycofać się ale czasami przydaje się ta funkcja. Najciekawszą nowością jest sprawa medyka. Pomysł wybitny, rozwiązanie bardzo udane. Gdy jesteśmy ranni nie mamy co liczyć na magiczne apteczki, cudem ratujące nam zdrowie, wołamy medyka i modlimy się żeby dotarł do nas szybciej niż kule wrogów. Kiedy nas stan zdrowia pokaże zero, nie giniemy od razu, padamy na ziemię, obraz robi się monochromatyczny a my oczekujemy, czy kumpel z zespołu nas zauważy i pomoże, czy tez zostaniemy dobici przez jednego z żołnierzy cesarskich. Jeśli nie przybędzie ani jeden ani drugi, no to cóż wykrwawiamy się przy okazji oglądając świetny efekt, przypominania sobie przez bohatera słów wypowiedzianych przez kompanów w przeszłości. Podsumowując, sceny naszej śmierci są chyba najefektowniejsze spośród wszystkich gier na PC. Dodatkowo w menu możemy sobie włączyć krwotoki, jeżeli poważnie oberwiemy, zaczniemy tracić życie, wtedy musimy sami sobie założyć bandaż.

 

Warto też wspomnieć o bardzo dobrej inteligencji naszego oddziału. Chłopaki czyszczą sobie drogę skutecznie i bez pomocy gracza, kryją się, przeładowują w wolnej chwili, ostrzegają przed granatami. O żołnierzach japońskich można napisać, ze są szaleni, tak jak to było w czasie wojny. Jeśli słyszysz okrzyk „Banzai”, przygotuj broń bo lecą na ciebie wkurzeni chłopacy ze wschodu z mieczami i bagnetami w dłoniach. Oberwanie takim czymś do przyjemnych rzeczy z pewnością nie należy.

Ekwipunek zawsze był mocną stroną MoH, nie inaczej jest tym razem. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów broni palnej, granaty i dodatkowo ładunki wybuchowe, które możemy użyć na dowolnie wybranym celu. Bronie mają swoje cechy z rzeczywistości, japońskie karabiny przeładowują się wieczność, M1 Garand przeładowuje się tylko po wystrzeleniu całego magazynku, strzelba jest zabójcza na krótki dystans itd.

Oprawa audio jest tradycyjnie jak to w EA Games, doskonała pod każdym względem. Znakomita muzyka, nagrywana przez orkiestrę dodano parę orientalnych dźwięków i wyszedł majstersztyk. Odgłosy broni też sprawiają dobre wrażenia.

Graficznie, mimo już prawie dwóch lat na karku i przestarzałego silniku, gra prezentuje się dobrze. Dżungla może nie dorównuje tej z FarCry, ale najważniejsze że nie razi. Znakomicie zrealizowano wybuchy, szczególnie samolotów. Kiedy siedzimy za działkiem przeciwlotniczym, na niebie aż roi się od uroczych kleksów po samolotach. Modele żołnierzy również przyzwoite, trochę razi wygląd większych akwenów wodnych, patrząc z wysoka, ale wtedy i tak musimy się skupić na sterowaniu samolotem więc mało kto zwróci uwagę na wodę.

Właśnie, sterowanie samolotem. Według jednych najgorsza misja w grze, dodatkowo trudna i znajdą się osoby, które przez tą misję nie ukończyły gry. Rozumiem ich frustrację, ale wystarczy ok. 5 minut potrenować sterowanie tą maszyną i misja staje się banalna. Poza tym jest całkiem przyjemna, ale to tylko moje zdanie.

 

Parę słów o wadach gry. Pierwsza to chyba ciut za duże wymagania sprzętowe, bez 512 MB pamięci nie ma co do gry podchodzić. Graficznie gra prezentuje się bardzo dobrze, ale powinna być opcja wyłączająca niektóre efekty, tak jak to ma miejsce w Call of Duty 2, które mimo lepszej grafiki ma mniejsze wymagania od MoH:PA Szkoda też, że gra jest momentami zbyt liniowa. Gdyby nie to gra byłaby idealna.

Podsumowując, MoH:PA to gra znakomicie przedstawiająca realia wojny na Pacyfiku, z ogromną dawką grywalności, znakomitą oprawą i jest moim niekwestionowanym liderem jeśli chodzi o gry wojenne. Zachęcam wszystkich do zagrania.



Plusy :
- znakomity klimat
- oprawa audiowizualna
- ciekawe misje
- nowe, lepsze rozwiązania związane z medykiem
- uzbrojenie
- misja lotnicza
- ogromna przyjemność z gry

Minusy :
- liniowość momentami zbyt widoczna
- wysokie wymagania sprzętowe
- do dziś nie wypuszczono dodatku :(

Ocena końcowa : 9

Grę testowano na :
AMD Athlon 64 3200+, 512 MB Ram, GF 6600GT, Windows XP (działa doskonale, detale na max, rozdzielczość 1024x768)

Minimalne wymagania sprzętowe :
Procesor : 1,5 GHz
System operacyjny : XP/2000
Pamięć : 256 MB (zalecane 512MB)
Dysk : 4 GB dla wersji reżyserskiej, 3 GB dla zwykłej
Napęd DVD
Karta graficzna : min. 64 MB, wyposażona w Pixel Shader, GF3/Radeon 8500
DirectX : 8.1

Autor recenzji : MajorQ

Dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami dodających je osób. Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Komentarze nie na temat, obraźliwe oraz obniżające poziom serwisu będą usuwane. Komentarze osób niezalogowanych są publikowane dopiero po przejrzeniu ich przez moderację.
Zobacz jak mieć swój własny avatar w komentarzu.



Zabezpieczenie anty-spamowe - wykonaj podane zadanie:

Sonda

Czy byłeś chory na COVID-19?

Tak - 21.7%
Nie - 54.2%
Być może - 24.1%
Głosowanie w tej sondzie zakończyło się